Dawna legenda, współczesna technologia
W 1982 roku miała miejsce premiera filmu „TRON” w reżyserii Stevena Lisbergera. Była to niezwykle ważna data w historii komputerowej animacji. Po raz pierwszy na tak wielką skalę stworzono wirtualne dekoracje i użyto grafiki komputerowej. Połączono je zręcznie z tradycyjną, ręcznie malowaną animacją. Był to zatem pierwszy film, wykorzystujący w tak wielkim stopniu nowe technologie, zrealizowany przez wielkie studio. Laserowo zeskanowany bohater grany przez Jeffa Bridgesa (w późniejszych latach zarzucono tego rodzaju koncepty na rzecz różnego rodzaju podłączeń neuronowych – do komputera przenosiła się tylko jaźń bohaterów, a nie ich ciało) walczył we wnętrzu komputera ze zbuntowanym programem, który sam stworzył. „TRON” uznano z biegiem czasu za dzieło nowatorskie. Zwracała uwagę zwłaszcza efektowna strona graficzna, szczególnie widowiskowe wyścigi wirtualnych motocykli zostawiających za sobą ściany światła. Na podstawie filmu powstała wkrótce popularna i z biegiem lat udoskonalana gra komputerowa. „TRON” doczekał się także serii – przeważnie mało udanych – naśladownictw, jak chociażby „Władcy podziemi” (1985), gdzie geniusz komputerowy walczy z morderczym programem-grą o swoją dziewczynę, czy „Arcade” (1993), gdzie walczy z kolei o życie uwięzionych przyjaciół. Ekranizacje gier komputerowych i filmy na temat wirtualnego świata były przez lata raczej utworami niszowymi, po części ze względu na bariery technologiczne, po części z powodu marnych scenariuszy. „TRON” pozostawał jednym z chlubnych wyjątków i stopniowo zdobył legion wyjątkowo wiernych fanów. Dzisiejsza kontynuacja filmu powstała w zupełnie innym świecie, w którym rewolucja cyfrowa przeszła wszelkie wyobrażenia i oczekiwania, a gry komputerowe stały się powszechne i coraz bardziej technicznie i fabularnie wyrafinowane.
Lisberger wspominał, że już dziesięć lat temu zaczął namawiać szefów wytwórni Disneya do realizacji dalszego ciągu filmu. – Widziałem, jak ciemne włosy niektórych decydentów oprószała siwizna – żartował – a pomysły na film stale się zmieniały. Wreszcie odniosłem wrażenie, że projekt trafił w ręce właściwych ludzi. Próbowaliśmy przedtem kilku różnych ujęć tematu, ale dopiero to ostatnie naprawdę koresponduje ze współczesnością. Jeden z producentów, a zarazem prezes zajmującej się developmentem firmy Ideology Inc., Sean Bailey, wspominał: – Jakieś cztery lata temu pojawili się u nas ludzie z Disneya z kilkoma szkicami scenariuszy, które powstały jeszcze w latach 90. Szczerze mówiąc, nie do końca uznaliśmy je za interesujące. Naszym zadaniem było przedstawić realizacyjne możliwości poszczególnych pomysłów, więc spotykaliśmy się w tym celu kilkakrotnie ze scenarzystami. W końcu nadszedł moment, w którym trafiliśmy na coś wyjątkowego. Byliśmy przekonani, że ma szansę powstać nie tylko rzecz niepowtarzalna pod względem technicznym, ale i mocno angażująca emocje widza. Bardzo ważnym wydarzeniem było – niejako przypadkowe – odkrycie najwłaściwszego reżysera przez producenta Justina Springera. Obejrzał medialną prezentację (jedną z wielu, jakie zalegały w jego biurze) Josepha Kosinskiego i zachwycił się nią. Był przekonany, że ten absolwent architektury Uniwersytetu Columbia, z sukcesami w reklamie, wniesie do projektowanego filmu świeże spojrzenie i wizualną wrażliwość. – Media i film zmieniają się ostatnio w sposób niezwykle dynamiczny. Myślę, że Joseph ma wielkie predyspozycje, by stanąć na czele takiej rewolucji – entuzjazmował się producent Bailey. Dlatego przekonał decydentów z Disneya, by dali młodemu twórcy szansę i wspólnie z nim przygotował rodzaj prezentacji, która ukazywała świat „TRON-a” z perspektywy nowych technicznych możliwości – chodziło o sceny ze świetlnymi motocyklami i walki za pomocą świetlnych dysków. Rezultat ich pracy został przedstawiony w 2008 roku podczas zlotu fanów w San Diego (Kalifornia) Comic-Con i wzbudził wielkie uznanie widowni. (Comic-Con, coroczny zjazd przyciągający ponad 100 tysięcy fanów z całego świata, jest wielkim świętem komiksu, filmu, telewizji i popkultury. Comic-Con, największy tego rodzaju zlot na zachodniej półkuli, stał się platformą promocji i wprowadzania na rynek filmów oraz okazją do zaprezentowania najnowocześniejszych gier komputerowych, animacji i zabawek.) W rezultacie Kosinski dostał od studia zielone światło.