Szczerze powiedziawszy obejrzałem film niewiele wiedząc o nim wcześniej. Film choć premierę miał już we wrześniu na FPFF w Gdyni, gdzie zdobył wiele nagród, to dopiero teraz, w lutym możemy go zobaczyć na ekranach kin. Przyzwyczaiłem się, że polska kinema 7
Szczerze powiedziawszy obejrzałem film niewiele wiedząc o nim wcześniej. Film choć premierę miał już we wrześniu na 33. FPFF w Gdyni, gdzie zdobył wiele nagród, to dopiero teraz, w lutym możemy go zobaczyć na ekranach kin. Przyzwyczaiłem się, że polska kinematografia ostatnimi czasy raczej zaskakuje negatywnie. Tym razem jednak było inaczej…
Obraz składa się z trzech noweli połączonych wspólną historią. Przedstawia kilka dni z życia trojga młodych ludzi mieszkających na Śląsku. Robert, eks-piłkarz jest zagorzałym kibicem, który żyje nadchodzącym meczem ukochanego klubu. Marta, córka bogatych rodziców planuje ślub. Bartek właśnie kończy studia. Losy bohaterów pokazane są w kontekście poszukiwania prawdziwej miłości.
Jest to debiut reżyserski Macieja Pieprzycy. Swoje zadanie wykonał nadzwyczaj dobrze, gdyż film interesuje nie tylko historią, a również formą. Świetnie ukazany jest Śląsk, zamiast szarego i ponurego widzimy go bardziej kolorowym, ciepłym, jakby bardziej przyswajalnym. Niewątpliwie była to konieczność dla takiego typu obrazu. Na oklaski zasługuje Antoni Pawlicki w roli Roberta. Świetnie wpasował się w klimat małomiasteczkowego szału sportowego. Wyraźnie widać, że bohater choć sprawia wrażenie niezbyt inteligentnego obiboka, to jednak tkwi w nim potencjał i oczekuje od życia czegoś więcej niż oglądanie meczy z mało-rozgarniętymi kolegami. Z drugiej strony mamy Karolinę Piechotę, która wciela się w szaloną córkę nowobogackich. Przyzwyczajona do swojego przewidywalnego życia, bardzo nie wie jak się zachować, kiedy na swojej drodze zaczyna napotykać niezwykłe problemy. Aktorka dostała nagrodę za debiut - myślę, że w pełni zasłużony. Choć nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że jej gra była trochę naiwna, jakby zbyt teatralna. Marcin Hycnar jako Bartek pozostał nieco w tyle. Być może to przez trudną postać, ze złożonym mało-ekspresyjnym charakterem. Absolutnie nie można mieć mu tego za złe, aczkolwiek pozostaje jakiś niesmak przy ocenie tej roli. Na uwagę zdecydowanie zasługują role drugoplanowe. Mamy całą plejadę świetnych aktorów - począwszy od debiutantów, a na gwiazdach polskiego kina kończąc. Jeszcze dwie rzeczy, które trzeba zdecydowanie pochwalić - montaż i muzyka. Niezwykłe ujęcia w połączeniu z idealnie dopasowaną muzyką budują widzowi wspaniały nastrój, który perfekcyjnie uzupełnia się z tym co dzieje się na ekranie.
Drzazgi czerpią dużo z czeskiego kina. Mamy bowiem mnóstwo zaskakujących - na przemian śmiesznych i gorzkich - scen, dużo charakterystycznych i zabawnych postaci oraz co najważniejsze - nutkę absurdu. Czuje się natomiast źle z tym, by mówić o Drzazgach jako o filmie o miłości. Prawdę mówiąc więcej tu po prostu prawdziwego (może lekko przerysowanego) życia, niż poszukiwania i potrzeby miłości. Pary wybierający się na walentynkowy film dnia 14 lutego z nadzieją na lekki, romantyczny obraz, mogą być lekko zaskoczone tym co ujrzą w sali kinowej.
Zdecydowanie trzeba mieć nadzieję na to, że więcej filmów tego typu powstanie. Drzazgi zaraz po 33 scenach z życia są niewątpliwą szansą na to, że polskie kino wreszcie wyjdzie na prostą. Podsumowując - bardzo dobry film z niebanalnie przedstawioną historią, w której nie brak ani momentów humorystycznych, ani dramatycznych i wzruszających. Każdy znajdzie coś dla siebie. Serdecznie polecam!
8/10 – Bardzo dobry film. Trzy nowele, które łączą się ze sobą, bardzo fajnie się go ogląda. Polecam, bo warto!