Film Adama Wingarda nie różni się żadnie od wersji poprzednich. Reżyser spróbował jedynie usystematyzować przekaz tak, by rozróba w dwuosobowym gronie nie znudziła nadto sytego wrażeń widza. 6
„Welcome to my world.” - wybrzmiewa komunikat w Centrum Obserwacji Konga. Ilene Andrews komenderuje tą naukowo-eksploracyjną instytucją. Ten świat nie jest dostępny zwykłym zjadaczom chleba. Adoptowana córka Ilene zostaje napiętnowana w szkole. Nauczycielka wzywa matkę na rozmowę dyscyplinującą. Jia nie konsoliduje się z resztą klasy. Podczas lekcji dziewczynka odstaje od grupy, wykonując niezrozumiałe rysunki. Całkiem przypadkowo harmonizują one z zapisami sejsmografów w pracowni Ilene. Jia jest aborygenką „Wyspy Czaszki”, ze swoim macierzystym miejscem wiąże ją niezrozumiała dla innych lojalność. Ilene wyczuwa, iż intuicyjne zapiski córki stanowią niebagatelny trop, który więcej pani naukowiec powiedzą o życiu niesprecyzowanych bytów niż dogłębne badania. „Z czym jeszcze nie trafiliśmy?” - ironizuje współpracownik Ilene. Istotnie, żywioły pozaludzkie wymknęły się spod kontroli. King Kong bryluje pod powierzchnią ziemską, Godzilla na niej. Ta ostatnia dewastuje Rzym i w chwilach spoczynku mości się do snu w murach Colosseum. King Kong pożera swoich przeciwników gdzieś w odległym świecie wysyłającym sejsmiczne impulsy.
Obaj tytani dominują we własnych przestrzeniach, ludzie co najwyższej usiłują kontrolować labilną sytuację. Ekipa pod patronatem Ilene przeprowadza eskapadę w głąb ziemi. Stąd wychynęły niekontrolowane żywioły, dobrze więc poznać ich istotę. Gdy się tego dokona, należałoby złowieszczych intruzów zagnać ponownie do miejsca, gdzie były dla mieszkańców naszej planety niegroźne. „Gdzie ty się stołujesz?” - pyta retorycznie Traper, ratownik który został delegowany do osobliwej misji. King Kong trawiąc którąś ze swoich ofiar udławił się jej ością. Traper musi więc wyrwać ją potworowi, a następnie implementować w zbolałe miejsce nowy ząb. Centrum Obserwacji Konga chce zachować równowagę w przestrzeni, stąd zapobiegliwość o zdrowie poharatanego, który ma zagwarantować powszechną stabilizację. Zdrowy King Kong może spacyfikować zapędy pozostawionej samopas Godzilli. Traper (jak sam o sobie mówi - Dr Doolittle) dołącza do ekipy pod wodzą Ilene. Wszyscy razem, włączywszy w ten zespół między innymi Jię, postanawiają wniknąć w epicentrum „Pustej Ziemi”.
„Godzilla i Kong: Nowe imperium” to kolejne rozdanie spośród licznych uprzednio wersji, w których dwa mityczne potwory spektakularnie demolują świat. Siebie przy tym nawzajem jak dotąd wspaniałomyślnie oszczędzały. Adwersarze skutecznie wnikają w nieprzetarte przedtem zakamarki globu i zaczynają dintojrę na nowo. Film Adama Wingarda nie różni się żadną zasadniczą korektą od wersji poprzednich. Reżyser spróbował jedynie usystematyzować swój przekaz tak, aby rozróba w dwuosobowym gronie nie znudziła nadto sytego wrażeń widza. Stąd w scenariuszu pojawili się nie tylko tytułowi harcownicy. Wingard dokooptował do tygla, w którym się kotłuje od krwiożerczych starć, dodatkowo inne, pochodne strony coraz mniej czytelnego konfliktu. Ponadto reżyser poszatkował swoje dzieło, separując sceny nagiej, momentami nieudolnie nakręconej rąbanki od tych, które mają pomóc nam zrozumieć jej sens. W tych naprzemiennych sekwencjach kluczową rolę odgrywa słowo mówione, jakim załoga pod egidą duetu Ilene & „Dr Doolittle” objaśnia sens okiełznania pozaziemskich stworów oraz ich rzeczywiste intencje. Wielbiciele gatunku i tak będą wiedzieli swoje. Ci którzy zbłądzili na seans przypadkowo dzięki drugiemu z zabiegów otrzymają szanse podzielenia fascynacji fanatyków serii, jacy klinczowi King Konga z Godzillą sekundują od lat.
Dziękujemy za seans sieci Cinema City
niemowa z kreską narysowaną musztardą na czole, wzywa podniesieniem ręki ćmę, która ratuje świat… tadam!
resztę scenariusza, którego w rzeczywistości nie ma, lepiej przemilczę!
film dla fanów MonsterVerse – dla reszty cierpienie dla oczu :(