Pomijając rozrywkową wartość filmu, „I Love You Phillip Morris” jest też dowodem na spore zmiany, które zaszły w Fabryce Snów na przestrzeni ostatnich kilku lat.
przeczytaj recenzję
Byłoby może dobrze, gdyby następny projekt Kári zrealizował na powrót w rodzimych stronach. Nic tak nie rozpali kinofilskich serc, jak mikstura śnieżnych zawiei i strug wulkanicznej magmy w tle.
przeczytaj recenzję
Zacząłem żałować, że pod pachą, oprócz notatnika i czegoś do pisania, nie wziąłem ze sobą paru puszek napoju. Z takim asortymentem można pewnikiem spojrzeć na „Tytanów” przychylniejszym okiem.
przeczytaj recenzję
Szkoda, że treściowy banał przesłania inne walory, bo w swojej kategorii - kina nudy, kontemplacji, nic-nie-dziania-się (bardziej wyświechtane skreślić) – film sprawdza się bardzo dobrze.
przeczytaj recenzję